Wróć do wszystkich wywiadów

ETERNAL ENGINE I TWORZENIE KOLEKTYWNYCH DOŚWIADCZEŃ WIRTUALNYCH

MARTA NAWROT, JAGODA WÓJTOWICZ

Źródło: prywatna galeria artystek

Eternal Engine to hybryda artystyczno-komercyjna. Wyrasta z VJ-ingu, gamingu, a nawet z oddolnych, zinowych działań o charakterze cyberfeministycznym i inicjatyw opensource’owych. Za nazwą ukrywa się duet: Jagoda Wójtowicz i Marta Nawrot. Dziewczyny najlepiej odnajdują się w tworzeniu gender-fluidalnych artefaktów i działań, które oscylują na granicy materii i wirtualnej substancji. Lepią cyfrowe, biomorficzne byty i „wszelkiego rodzaju wizualne przekazy, które hakują szyszynki”. Wcielają się w awatary, aby badać nowomaterialistyczny potencjał cyberprzestrzeni, zwłaszcza w kolektywnych działaniach. Ich prace celują w zmiany systemów i celebrują ekosystemy, aplikując solarpunkową troskę i wrażliwość w cyfrowych przestrzeniach doświadczeń.

Prace Eternal Engine „kalibrują” zmysły, świadomość ciała, wymierzone są w krótkowzroczność stereotypów i inne przyzwyczajenia percepcji. Dziewczyny uczą się, eksperymentując i szukając wskazówek na forach internetowych, oglądając tutoriale. Ostatnio rozkładają na części zagadnienia sztucznej inteligencji oraz uczenia maszynowego. Zapewne mogą tym onieśmielić nie jednego geeka… Wcześniej współtworzyły projekt PUSSYMANTRA, w którym rozwijały swój cyfrowy warsztat. Wyleczą też z kompleksów hi-tech (nie tylko) wszystkie dziewczyny, bo doskonale wiedzą, z czym na co dzień konfrontują się nerdki i entuzjastki technologii.

Bardzo wcześnie zorientowałam się, że ta technologia jest zarządzana przez struktury patriarchalne - Marta Nawrot. Jeśli chodzi o tworzenie awatarów, to wydaje mi się że najciekawszą formą jest tworzenie takich, których tożsamość jest bardzo trudna do określenia - Jagoda Wójtowicz. Mamy trochę taką relację love and hate z technologiami - Marta Nawrot.

TECHNOLOGICZNE UCIELEŚNIENIE – INTYMNE SPOTKANIE I PERFORMANS W VR

Weronika M Lewandowska (WL): Rozwijałyście technologiczne ucieleśnienie w projekcie PUSSYMANTRA? W jakiej relacji do ciała są Wasze VR-owe, technologiczne eksperymenty?

Marta Nawrot (MN): Pierwszy performans PUSSYMANTRY trwał osiem godzin i polegał na wciągnięciu kilku osób do wspólnego performowania z noisem… więc można to nazwać takim ucieleśnionym działaniem.

Jagoda Wójtowicz (JW): Tak, technologia zapośredniczona w ciele pojawia się tam, ale może nie w tak oczywisty sposób. Starałyśmy się wpływać na zmianę percepcji poprzez stworzone wizualizacje. PUSSYMANTRA jednak nie jest tą przestrzenią, w której najbardziej rozwinęłyśmy się w tym kierunku. Apogeum zmiany myślenia o somatyce i tworzenia przez pryzmat technologicznego ucieleśnienia jest praca “Body Open Source”. Polegała ona na wejściu czterech użytkowników/użytkowniczek w intymne doświadczenie wirtualne. Instalacja stworzyła przestrzeń do odczuwania form wirtualnej intymności poprzez podwójną obecność ciała – w przestrzeni realnej i wirtualnej pod postacią awatarów gender-fluid.

Osoby będące częścią tego dziwnego, kolektywnego organizmu, w przestrzeni wirtualnej pod postacią awatar/awatarów, zaczynały się ze sobą spotykać i przekraczać granice z dużo większą łatwością. Po kilku minutach dochodziło do bardzo zintensyfikowanych splotów czy dotyku pomiędzy osobami, które nigdy wcześniej się nie widziały i nigdy ze sobą nie rozmawiały. Wszystko odbywało się pod postacią awatar/awatarów i bez użycia mikrofonów, zupełnie poza werbalizacją jakichkolwiek myśli. Więc wszystko opierało się na doświadczeniu patrzenia i dotyku.

MN: W tym ważny był też element złapania kontaktu. Wchodząc do instalacji, nie od razu wszyscy byli blisko siebie. Musieli się jakoś do siebie zbliżyć. Można było wysłać sygnał, wibrację, którą odbierała druga osoba dzięki kontrolerom. Tak można było złapać kontakt. A potem użytkownicy/użytkowniczki powoli się do siebie zbliżali/zbliżały, interaktując z ciałami poprzez awatary. Niektóre osoby spędziły tam nawet 40 minut. Mimo iż jedyne, co można było robić w tym doświadczeniu VR, to po prostu przebywać z innymi osobami… I eksplorować swoją cielesność, swoje rozszerzone „ja” pod postacią awatara/awatary.

WL: A po tych VR-owych sesjach miałyście okazję porozmawiać z osobami, które zanurzały się w to doświadczenie?

MN: Tak. I zazwyczaj słyszałyśmy: „wow, świetne doświadczenie takiej… orgii”. Takie miałyśmy rzeczywiście komentarze, że było to wirtualne przeżycie zmysłowego, bliskiego, miłosnego doświadczenia.

JW: Było w tym coś bardzo intymnego i większość osób wychodziła stamtąd z jakąś formą nadprodukcją serotoniny. Myślę, że to było niesamowite. Same od czasu do czasu tam wskakiwałyśmy i doświadczałyśmy tego samego. Było to bardzo ciekawe. Z tą instalacją można bardzo dużo eksperymentować i operować jej elementami na rozmaitych poziomach. Miałyśmy w planach włączyć w digitalny set-up sensory, które odczuwają dotyk drugiej osoby.

Źródło: prywatna galeria artystek

PROJEKTOWANIE AWATARÓW, GRA Z TOŻSAMOŚCIĄ I CYFROWA MODA

WL: W jaki sposób przygotowujecie awatary? Jak wyglądają? Czy traktujecie je jak maski, które uwalniają, nadają nową tożsamość na czas działań wirtualnych? Rozumiem, że dążycie do wytworzenia przedstawień genderless. Chcecie otworzyć użytkowników i użytkowniczki VR na grę z tożsamością i eksplorować przekraczanie. Czy rzeczywistość wirtualna może nas na nowo zdefiniować i otworzyć na inne wersje nas samych? Czy awatary mogą nam w tym pomóc?

MN: Nasze awatary mają kształt człowieka, tzn. można rozpoznać ręce, nogi, dłonie, ale one są bardzo fluidalne. Przynajmniej w “Body Open Source” użyłyśmy shadera, który upłynnił formę ciała. Kiedy osoby zbliżały się do siebie, to shader działał w taki sposób, że można było się połączyć, „zlać” z inną spotkaną osobą. Czyli mamy tu obraz ciała ludzkiego, ale bardzo fluidalny, rozpływający się w wirtualnej materii.

JW: Najciekawszą formą, z którą najchętniej się utożsamiam, są właśnie awatary gender-fluid, bo w oczywisty sposób możemy dzięki nim zmieniać formy płci. Wcielając się w postaci za pomocą platformy wirtualnej, takiej jak Second Life czy VRchat, można w rozmaity sposób meandrować tymi tożsamościami. Jeśli chodzi o tworzenie awatarów/awatar, to wydaje mi się, że najciekawszą formą jest tworzenie takich, których tożsamość jest bardzo trudna do określenia.

MN: Zrobiłyśmy też awatary do teledysku Zosi Hołubowskiej. I to są takie elfy/elfice, demony, też o niebinarnej tożsamości. Chciałyśmy trochę odczarować i queerować te postaci i zrobiłyśmy bardzo kolorowe elfy, bardzo body positive.

WL: Zastanawiam, w którą stronę pójdzie cyfrowa moda. Czy ulegacie modzie na modę cyfrową przy projektowaniu awatarów/awatar

MN: Robiłyśmy kiedyś o tym duży research, ale przepuszczamy takie zagadnienia zawsze przez nasz filtr, przez to, co nas interesuje. A interesujemy się wszystkimi biomorficznymi formami, czy też ich technologicznymi odpowiednikami. Z jednej strony nanorobotami, z drugiej insektami. I staramy się utrzymać ten kierunek. Mamy nawet robić coś związanego z digital fashion i będziemy projektować awatary. Myślimy, żeby pójść w kreacje zwierzęce lub takie inspirowane owadami.

Źródło: Facebook

CYBERFEMINIZM – VRCHAT I KOLEKTYWNE WIRTUALNE RYTUAŁY

WL: Brałam udział w organizowanym przez Was wydarzeniu w VRchacie Pro-Abo Cyber Rave’ie. Skąd pomysł na takie działania i jakie były reakcje uczestniczek i uczestników? Kto właściwie wpada na takie wydarzenia? Nie słyszy się o nich zbyt często. Podczas pandemii stały się alternatywną przestrzenią spotkań, ale też wydaje mi się, że nowe, technologiczne rozwiązania to przeszkoda, może blokować przed wejściem w nieznane światy, onieśmielać.

JW: VR jest technologicznie hermetyczny, to znaczy wymaga od nas zorganizowania sobie całego set-upu dla doświadczenia tej wirtualności. Nie dla wszystkich jest to możliwe. A VRchat jest ciekawą platformą dzięki temu, że wcale nie musimy mieć tego VR-u, bo jest też dostępny desktopowo. W formie gamerskiego wirtualnego doświadczenia.

MN: Jeśli chodzi o Pro-Abo Cyber Rave, to zaczęło się wszystko oczywiście od Strajku Kobiet, w którym też aktywnie uczestniczyłyśmy. Wzięłyśmy udział w projekcie Oskara Sadowskiego „Manifesta” i „Dziady”. Zaczęło się od rozmów z Oskarem i Pawłem Mazurem, też artystą wizualnym, o potrzebie stworzenia takiej przestrzeni. Strajku Kobiet w VR-ze dla osób, które są na kwarantannie albo nie mogą fizycznie uczestniczyć w Strajku… i żeby wirtualna obecność nie była tylko streamem.

Chcemy queerować Internet, queerować przestrzenie wirtualne, feminizować i tworzyć bezpieczne światy, bo VRchat też jest jednak pełny przeseksualizownych postaci animy. Co też jest OK czasami, ale jest tego trochę za dużo… I właśnie przy okazji współpracy z Oskarem i Pawłem pojawił się pomysł, żeby stworzyć przestrzeń Virtual Revolution, czyli przestrzeń do strajku w VRchacie. Pierwszym wydarzeniem było wspólne oglądanie, wspólne uczestniczenie w Strajku Kobiet. Na wirtualnym ekranie był wyświetlony livestream z protestu i rzeczywiście osoby, które nie mogły protestować „realnie”, były pod postacią awatarów/awatar, które przygotowaliśmy wraz z Pawłem. Następnie zaczęliśmy rozmowy z kolektywem Oramics i Destitute, że można zorganizować coś takiego, jak Pro-Abo Cyber Rave. Zmieniliśmy trochę przestrzeń w Virtual Revolution, bardziej pod klub. Zbierałyśmy wtedy pieniądze na trzy kolektywy proaborcyjne, czyli Ciocia Wienia, Ciocia Basia i Ciocia Czesia. I udało się zdobyć trochę hajsu w słusznej sprawie.

JW: Tak. Jedną z ważniejszych rzeczy, dla których w ogóle sam ten rave został zorganizowany, była chęć sprawdzenia, w jakim stopniu możliwe jest w ogóle przeniesienie takiej formuły fizycznego strajku na ulicach miasta do przestrzeni wirtualnej. I z jakim feedbackiem się to spotka, jak bardzo jest taka potrzeba… Bardzo dużo osób, które pojawiły się na Pro-Abo Cyber Rave’ie, nigdy wcześniej nie korzystało z VR-u, nie miało żadnego kontaktu z VRchatem. A to wydarzenie było takim głównym triggerem, żeby do nas dołączyć i żeby przejść przez całą listę tego, jak to zrobić.

WL: Właśnie, przygotowałyście w tym celu tutorial.

JW: Przygotowałyśmy cały tutorial, w jaki sposób założyć konto, w jaki sposób wybrać awatara/awatarę, jak znaleźć przestrzeń i dołączyć do rave’u. Podczas całego wydarzenia pojawiało się bardzo dużo pytań i starałyśmy się supportować uczestników. Niesamowite było dla mnie to, jak wiele osób jest w stanie się sprzężyć i przejść przez linię realne-wirtualne, żeby w tej pandemicznej rzeczywistości dołączyć do czegoś niezwykle ważnego, co może się równie dobrze odgrywać w przestrzeni wirtualnej i wcale nie jest mniej istotne i mniej realne. Jest realne wirtualnie po prostu. To było niesamowicie łączące i też bardzo solidaryzujące w tym swoim wirtualnym wymiarze. Bardzo nas to kolektywnie sprzężyło.

WL: Czy spotkałyście się kiedyś z niesprawiedliwością lub cyberprzemocą w Internecie?

MN: Spotkałam z tym bardzo wcześnie, bo byłam nerdką od początku w sumie. Od kiedy tylko mój ojciec miał komputer. Oprócz grania w Tekkena i Mortal Kombat starałam się też coś zrobić. Grałam na przykład w „Larę Croft” i nie odpowiadało mi, jak ona wygląda. Czułam, że chcę grać zupełnie inną postacią. Bardzo wcześnie zorientowałam się, że ta technologia jest zarządzana przez struktury patriarchalne. Jak zaczęłam się uczyć 3D, a to było bardzo wcześnie, bo w wieku tam 14 lat, to między innymi na forach zadawałam pytania. Miałam żeński nick. Byłam atakowana przez stado inceli, którzy po prostu tam ostro cisnęli, że „co ja w ogóle chcę zrobić?” i tak dalej. Spotykałam ze ścianą, że dziewczyna nie może programować, dziewczyna nie może ogarniać 3D. Nie było też tutoriali, których szukałam. Były takie na bardzo skomplikowane wybuchy, bardzo efekciarskie rzeczy, a ja bardzo chciałam wymodelować sobie jakieś cyberkwiaty czy cyberelficę.

Źródło: prywatna galeria artystek, Facebook

Źródło: prywatna galeria artystek, Facebook

Źródło: prywatna galeria artystek, Facebook

Wpłynęłyśmy w solarpunk, który dostrzega niezwykłe potencjały w technologii. W wykorzystaniu jej dla usprawnienia czy poprawienia warunków ziemskiego ekosystemu… - Jagoda Wójtowicz. Chcemy queerować Internet, queerować przestrzenie wirtualne, feminizować i tworzyć bezpieczne światy - Marta Nawrot.

O NFT, WPŁYNIĘCIU W SOLARPUNK I UCIECZCE DO LASU

Źródło: Facebook

WL: Co myślicie o interwencjach technologicznych w naturę? Czy Wasze prace wyrażają niepokój o przyszłość świata i zmiany klimatu?

MN: Musimy mieć taki czas ze sobą, we dwójkę, że po prostu przestajemy pracować na komputerze i jedziemy na tydzień do lasu – to taka trochę nasza metodologia. Był okres, kiedy miałam bardzo mocno apokaliptyczny mood i robiłam bardzo dziwne symulacje, landschafty apokaliptyczne. I ty Jagoda też w tym samym czasie miałaś chyba bardzo podobne?

JW: Tak, myślę, że technopesymistyczne wątki przewinęły się i były z nami jakiś czas temu. Na pewno perspektywa każdej z nas ewoluuje odmiennie, ale jako duet gdzieś tam przepłynęłyśmy przez technopesymizm. Teraz to powoli się zmienia. Wpłynęłyśmy w solarpunk, który dostrzega niezwykłe potencjały w technologii. W wykorzystaniu jej dla usprawnienia czy poprawienia warunków ziemskiego ekosystemu, na który wpłynął człowiek za pomocą swojej działalności. I dostrzega on ten pozytywny potencjał technologii. Z drugiej strony byłyśmy obecne w dyskusji o NFT, które przyczynia się do olbrzymiej emisji śladu węglowego do atmosfery. Co jest właśnie tym negatywnym aspektem, cały czas rozwijającym się, mimo że istnieją jakieś prognozy stworzenia ekowaluty…

MN: Mamy trochę taką relację love and hate z technologiami.

JW: Technologia jest po prostu narzędziem, które możemy wykorzystywać w dowolny sposób w zależności od idei. Oczywiście produkcja set-upu technologicznego również przyczynia się do kondycji naszej planety, ale w bardzo wielu aspektach jego potencjał nie zostały do końca wykorzystany. Technologia również może bardzo dużo „oddać” Ziemi. Poszukujemy i raczej cały czas przetwarzamy, zastanawiamy się nad tym. I tak… mamy trochę love and hate relation.

MN: Chcemy proponować, szukać jakiegoś rozwiązania, niż tkwić w technopesymizmie… bo to też już nas zaczęło trochę męczyć.

JW: Odrzuciłam jakiekolwiek konotacje z NFT właśnie z powodu szkodliwości dla atmosfery. Więc tak, jesteśmy za szukaniem i proponowaniem nowych form działań, ale w nurcie solarpunkowym.

VJING I VR W TEATRZE – PRZESTRZEŃ ARTYSTYCZNEGO ROZWOJU

WL: Szybko trafiłyście do teatru. Jak myślicie, czym może być VR dla tej formy sztuki?

MN: W teatrze po raz pierwszy robiłyśmy większe projekty VR-owe. Była to na pewno współpraca, która dodała nam trochę powera. Pozwoliła na działanie na innym sprzęcie, na dostęp do headsetów i do dobrych komputerów. I myślę, że to był atut tego, bo sama praca była bardziej – powiedzmy – zleceniowa. Tak to trochę traktowałyśmy. Był tam nasz język też, bo byłyśmy w sumie odpowiedzialne za art direction tych VR-ów, ale było to może jakieś 40% tego, co my chcemy osiągnąć w wirtualności.

JW: Tak. Wydaje mi się, że jest dokładnie tak, jak mówisz Marta. W takim subiektywnym doświadczeniu nie odnalazłam do końca możliwości rozwinięcia tego wszystkiego, czym jest dla mnie wirtualność w teatrze. Hierarchia panująca tam, zupełnie nie jest formułą pracy, która mi odpowiada. Wszystko zależy oczywiście od projektu, ale mówię o teatrze, jaki poznałam. Po tym doświadczeniu pracy jestem raczej za rozwijaniem potencjału wątków, jakie płyną z własnej działalności DIY-owej, hakerskiej, cyberfeministycznej, równouprawnionej, kolektywnej, przede wszystkim wyemancypowanej.

WL: I to jest dla Was najważniejsze w VR-ze?

MN: Dla mnie to żeby sprawić, aby ta technologia była mniej ekskluzywna, a bardziej inkluzywne. Zwłaszcza że w pandemii VR okazał się świetnym narzędziem do teleobecności.

JW: Tak, myślę, że to jest bardzo ważne szczególnie w postpandemicznej rzeczywistości, w której być może wszyscy będziemy tego bardzo potrzebować.

MN: Szeringowanie tutorialowej, warsztatowej wiedzy jak w ogóle tworzyć VR, jak tworzyć w nim własne przestrzenie – to jest ważne.

JW: Tak. Dlatego mamy w planach jako Eternal Engine założenie własnego kanału i prowadzenie opensource’owych workshopów dla wszystkich, którzy są zainteresowani tą formą. Wolnością w procesowaniu własnych przemyśleń i wcielaniu ich w wirtualność, bez jakichkolwiek ograniczeń czy barier. Myślę, że to jest bardzo ważne.

WL: Ostatnio więcej VJ-ingujecie.

MN: Tak, trochę VJ-ing wrócił do naszego żyćka. Wszystko właściwe zaczęło się od VJ-ingu. Na pierwszym roku studiów zostałyśmy zaproszone, żeby zrobić wizualizacje do dubów. I wtedy prezentowałyśmy rzeczy pościągane z YouTube’a, miksy. Po pewnym czasie pojawiła się potrzeba tworzenia własnego contentu, użycia do tego narzędzi.

JW: Właśnie zaczęło się od takiej formuły kultury remiksu, w której po prostu ściągałyśmy różne wideo i się tym bawiłyśmy. Wtedy współtworzyliśmy z Pawłem (Mazurem) i z Nastią (Vorobovią) kolektyw NN Visuals i był to, takim pierwszym wpływem w digital, możliwością podzielenia się tym z innymi i naszym pierwszym kolektywnym doświadczeniem.

MN: Do dziś czuję się VJ-ką.

JW: Tak, ja też cały czas czuję się VJ-ką

WL: Jaką radę dałybyście innym początkującym twórcom i twórczyniom sztuki cyfrowej?

MN: Najlepiej działa cierpliwość i spokój w pracy z technologią. Na początku bardzo się gubiłam. W ogóle tego nie czaiłam. Nie miałam tyle spokoju, ale jak już usiadłam i zrobiłam te kilkadziesiąt tutoriali i wrzuciłam się w taki spokój, myśląc „OK, to może nie działać, to zadziała… a to zadziała tak, a to w innej sytuacji w ogóle nie zdziała…”, to jakoś to zaczęłam ogarniać. Naprawdę trzeba być cierpliwym/cierpliwą. To moja rada.

JW: Chyba słowa „nic mnie nie zatrzyma” są jakimś moim super power boost. Tym bardziej, jeśli rzeczy nie wychodzą i wydają się trudne, to satysfakcja, jaka płynie z przejścia przez jakiekolwiek granice, jest nieoceniona. I jest to nieskończone samo przekraczanie.

MN: Nie oceniać się na początku.

JW: Tak. Pozwolić sobie na wolność w popełnianiu błędów. Cierpliwość wobec własnych potyczek jest super.

MN: A jak zrobisz prosty cube’a i stożek 3D, i ci się to podoba, to od razu używaj tego. Świat 3D kojarzy się z bardzo dużą ilością pracy, z bardzo realistycznym renderingiem. Czasami, jak wchodzę na różne fora czy na jakieś grupy na Facebooku, gdzie ludzie dzielą się swoim 3D, widzę komentarze osób takie, jak na przykład: „to światło się źle rozkłada…”, „tu coś tam, coś tam…” – takie bardzo w niemiłym stylu… to wychodzę z tego forum. W ogóle się nie przejmować tym. I eksperymentować ze wszystkim. Ściągnąć sobie ZBrusha i modelować.

WL: I znaleźć osobę, z którą masz dobry dialog…

JW: Tak, to też jest ważne. Bardzo pomocne. Polecamy.

POSŁUCHAJ SENSOR PODCAST

Jak zacząć tworzy cyberfeministyczny VR? Znajdziesz tam część wywiadu niepublikowaną na stronie.

Posłuchaj również...

Ⓒ Copyright 2022 Sensor
Strona dumnie stworzona przez Karolinę Jaworską
Zastosowany font: Roboto

Projekt Weroniki M. Lewandowskiej realizowany w ramach stypendium artystycznego m.st. Warszawy

znak_czarny-01